Na takich wojnach chciałabym być! W takich wojnach moglibyśmy brać udział wszyscy! Niesamowita to musiała być noc na żywo, z udziałem tylu wspaniałych muzyków: Steve Hackett /Genesis/, J. P. Jones /Led Zeppelin/, Nuno Betencourt i Gary Cheron/Extreme/, Paul Gilbert /Mr. Big, Racer X/…
Oglądam Guitar Wars, do których doszło w 2003 roku w Tokio, pod patronatem Rock Cafe. Oglądam i słucham tego koncertu nie wiem już który raz i wciąż wyłapuję coś nowego. Dziś na przykład szczególnie mnie ożywia i zalewa fala energii przy wersji „When The Leeve Breaks” Led Zeppelin, z Johnem P. Jonesem w roli głównej, na gitarze leżącej, przypominającą hawajską. Dochodzę do wniosku, że to najlepsza kompozycja rockowa pod względem rytmicznym. Staje się coś jeszcze: poszerza mi się percepcja, bo słyszę poszczególne instrumenty każdy z osobna równolegle acz oddzielnie, ze wskazaniem na bas JP Jonesa, który wyjątkowo mnie prowadzi po muzycznych ścieżkach. Uwielbiam patrzeć, jak muzycy upajają się radością, podczas wspólnego grania. Taki flow i przepływ przenosi się na publiczność; udziela się też i mnie. Do ulubionych z Gitar Wars zaliczę dziś jeszcze: „Cupid’s Dead”, „Firth Of Fifth” i „Mechanical Bridge”.
Mirabelka