Santana i Shorter razem na scenie, czegóż chcieć więcej? O Santanie się rozpisywałam wielokrotnie, natomiast Wayne Shorter był przez wiele lat moją uśpioną miłością. Doznała ona gwałtownego przebudzenia wraz z początkiem maja. Od tego czasu przesłuchałam całkiem sporo dostępnych materiałów. Wiele jeszcze przede mną, jeśli wziąć pod uwagę, że Mistrz mimo zaawansowanego wieku /83 lata/ wciąż jest aktywnym muzykiem, a do tej pory brał udział w nagraniu blisko 100 albumów!!! Wayne Shorter jest dla mnie mistrzem improwizacji i człowieczeństwa.
„Siedzę przy koncertach Milesa z najlepszym z możliwych składów. Najbardziej mnie intryguje saksofonista Wayne Shorter. Cała jego osobowość, światopogląd, bliskie mojemu, współczującemu, buddyjskiemu spojrzeniu na świat. Czytając jego wypowiedzi na temat dźwięków, muzyki, świata, czuję powinowactwo dusz. Mam często podobne, o ile nie takie same przemyślenia. Dostałam tym samym wzmocnienie i zachętę do podążania w swoim kierunku, bez lęku, który paraliżuje, a najwyżej dodaje podmuchu skrzydłom.”- fragmn. z dziennika „W uśpieniu”, 14.05.2017r.
Mirabelka
jeszcze jedna wypowiedź, innego Guru:
Miles Davis: „Wayne wniósł pewien szczególny stosunek do reguł muzycznych. Jeśli nie działały, wtedy je łamał, ale z muzycznym sensem; rozumiał, że wolność w muzyce to taka znajomość reguł, która pozwala naginać je do własnej satysfakcji i smaku. Wayne zawsze był gdzieś tam, w tym swoim własnym wymiarze, na orbicie wokół swej własnej planety. Wszyscy pozostali w zespole stąpali po ziemi. W zespole Arta Blakeya nie mógł robić tego, co robił w moim; kiedy był w moim zespole, wydawał się kwitnąć jako kompozytor. To dlatego mówię, że w swych aranżacjach i kompozycjach był intelektualnym katalizatorem muzycznym w zespole”.