Tych pięciu kolorowych, rozhipisowanych rzezimieszków nazywało się Vanilla Fudge. Swą działalność artystyczną w nurcie rocka tzw psychodelicznego VF rozpoczęli w 1965 roku. Oto jeden z ich sztandarowych utworów:
Może zabrzmi to nieprzyzwoicie, ale grają do dzisiaj. Znalazłam niedawny koncert z Paryża. Kiedyś, w zamierzchłych czasach, zasłynęli z doprawionych ciężkim pieprzem i wanilią wersji Beatlesów, jak choćby „Eleanor Rigby”.
Vanilla Fudge – to powolne narastanie kompozycji, takie przyjacielskie przynudzanie po paru piwach; słodkie przebudzenie o czwartej nad ranem. W czasach, gdy nikt się nie spieszył, a prawdziwe rozmowy o życiu toczyły się leniwie i nikomu to nie przeszkadzało. Teraz zostało tylko: „Ah, look at all the lonely people…”
Wtedy nie mieliśmy dokąd się spieszyć. Nasz czas dopiero miał nadejść. Lecz gdy to się stało, nie mogliśmy już usiedzieć w miejscu, by słuchać patrząc sobie w oczy. Wyruszyliśmy w drogę i tułamy się do dzisiaj. Czasem mam przebłyski, że muzyka może być tym spoiwem, które trzyma kulę ziemską w dotychczasowym położeniu. Nie miłość, jak mnie uczyli w szkole. Z pewnością nie miłość…
Mirabelka