Chcę dzisiaj przywołać do posłuchania tę zapomnianą brytyjską progresywną grupę rockową. Mimo że nie cieszyła się jakąś oszałamiającą popularnością, miała swoje wierne grono słuchaczy i wysokie noty u krytyków muzycznych. Grupa założona pod koniec lat 60-ch działała przez dziesięć lat. Mimo braku gitary elektrycznej w stałym składzie zespołu, wykształcił on brzmienie o bardzo gęstej zawartości. Charakterystyczne stały się gotyckie, mroczne, klimaty, głównie za sprawą organów Hammonda (Hugh Banton) i często zwielokrotniany saksofon ( David Jackson grał często na dwóch – tenorowym i altowym – jednocześnie). Istotną rolę odgrywa bardzo ekspresyjny śpiew Petera Hammilla, który był autorem fantasmagorycznych, ciemnych, poetyckich tekstów. Po rozpadzie zespołu w 1978 roku, Hammill kontynuował karierę solową. Jego marzeniem było osiągnąć takie efekty głosem, jakie Hendrix osiągał na gitarze. W 2004 roku nastąpiła reaktywacja grupy, której efektem był nagrany rok później dwupłytowy album „Present”.
Jeśli ciągnie Was do poetyckich zaśpiewów, osadzonych w mocnej, wyrazistej muzyce, do tego pięknie zaaranżowanej i pomyślanej, to VdGG są w tej stylistyce idealni!
Nazwa zespołu pochodzi od generatora Van de Graafa – elektrostatycznego generatora wysokiego napięcia. Różnica w pisowni jest prawdopodobnie wynikiem przypadkowego błędu. Grupa wystąpiła w Polsce na dwóch koncertach w 2007 w Bydgoszczy i Krakowie.
Mirabelka