To był impuls, który sprawił, ze zamówiłam bilety do Multikina na czwartek. Poczułam, że muszę zobaczyć ten film. Dzięki temu, intuicja wiodła nas przez zimny mrok i gigantyczny korek. Warto było zapaść się w wygodny fotel i pozwolić, aby muzyka stworzona przez geniuszy otulała zziębniętą duszę. Czułam się częścią tej historii. Wspomnienia współgrały z obrazami wyświetlanymi na ekranie, przenikając się nawzajem. Chłonęłam wszystko, co do jednej zmarszczki i dźwięku. Skąd oni to wszystko wiedzą? Jak to możliwe, że jeszcze ktoś tak ma… tak samo…
Mój wpis jest emocjonalny. Recenzji szukajcie gdzie indziej. Całkiem sporo ich.
Ps. Po miesiącu spostrzegłam, że wpis zawieszony jest w szkicach… Już naprawiam swoje zagapienie.
Mirabelka