The Legendary Pink Dots – to brytyjsko-holenderski band rockowy o zabarwieniu alternatywnej psychodelii, działający od 1980 roku. Początkowo ich zainteresowania kręciły się wokół industrial i new wave. Zaczynali od dokumentacji swych poczynań muzycznych na kasetach z ręcznie robionymi okładkami… W sumie nagrali 39 płyt studyjnych i 18 koncertowych! Szczególnie upodobali sobie formę winylową. Wielokrotnie zmieniali skład; niezmienni są: tekściarz, kompozytor i wokalisto- klawiszowiec Edward Ka-Spel oraz na klawiszach Paul Knight /Silverman/.
W Polsce, gdzie dali kilkadziesiąt koncertów są wciąż uwielbiani i otoczeni swoistym kultem, do czego przyczynił się niezapomniany Tomasz Beksiński, tłumaczący ich teksty i grający na okrągło w swych nocnych audycjach. Dopóki nie odebrał sobie życia.
Dzisiaj możemy ich słuchać z nową werwą, bogatsi o doświadczenia i czas… Długo broniłam się przed tą muzyką. W czasach, gdy powstawała, odrzucało mnie od niej w inne obszary, w których dostępnych było więcej barw. Myślę, że wtedy zadziałał instynkt samozachowawczy. W tamtym stanie ducha, gdy tworzyły się delikatne zręby mojej tożsamości, mogłam tego nie udźwignąć. Tej rozpaczy i dekadencji, którą ze sobą niosła. Jest w niej taki rodzaj mroku, z którego nie ma szans wykluć się światło. Jakby wszystko się działo pod ziemią. Nawet teraz LPD mogę słuchać tylko czasami i w dawce homeopatycznej. Dwa utwory pod rząd, to jest maksimum, co mogę znieść bez szkody dla kondycji umysłowej. Dalej staje się ze mną coś złego. Ogarnia mnie niepokój, przechodzący w irytację, jakby dźwięki rozmontowywały mnie od środka. Jak mam tak, and you?
Mirabelka
Kolejna odsłona Ka- Spela to „The Tear Garden”