Cierpliwości, cierpliwości… wszystko woła we mnie. Oby to nie był „łabędzi krzyk”… Nie dość powiedzieć, że dzisiaj kolejny raz zbieram łabędzie pióra porozrzucane w nieładzie. Drepczę wokół wygasłego ogniska kreatywności ze słuchawkami na uszach z najnowszym albumem„Beggar” nowojorskiej formacji Swans. Ależ to jest dobre! Przyznaję, że przy pierwszym odsłuchu poczułam się przytłoczona całością jako taką. Nie wiem, może potrzebowałam więcej czasu i dystansu. Są różne sposoby na przyswajanie sobie tej muzyki. Można dozować ją sobie, ważąc nuty z rozsądkiem. Odradzam katowanie się. Lepiej przerwać, przyjdzie samo w swoim czasie. Może to znak, że potrzebujesz znaleźć swoje tempo. Spokojnie. Masz cały listopad.
Gdy słucham tej muzyki, czuję coraz mniej lęku. Wydreptuję go razem ze Swans. Uziemiam się w listopadzie.
Ps. Zajrzyjcie za jakiś czas, z pewnością coś jeszcze dopiszę. Teraz zajawka tylko.
Mirabelka