Stanisława Celińska- straciła i musiała odzyskać wszystko

Stanisława Maria Celińska-Mrowiec – polska aktorka teatralna i filmowa. Zadebiutowała w teatrze w 1968 roku. Rok później ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie pod kierunkiem Ryszardy Hanin. Jest równolatką Patti Smith… Też potrafi śpiewać…

http://youtu.be/UlA-dWI8-nU

http://youtu.be/Z1spxjrtwZU

w „Opowieściach afrykańskich” K. Warlikowskiego

spektakl Krzysztofa Warlikowskiego „Opowieści afrykańskie według SzekspiraCzytaj więcej na http://www.pomponik.pl/zdjecia/zdjecie,iId,473310,iAId,28589?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
spektakl Krzysztofa Warlikowskiego „Opowieści afrykańskie według SzekspiraCzytaj więcej na http://www.pomponik.pl/zdjecia/zdjecie,iId,473310,iAId,28589?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

hipoteza4-celinska

„Hipoteza”, 1973, reż. Krzysztof Zanussi

z rozmowy ze   Remigiuszem Grzelą dla Zwierciadła, sierpień 2013r

o sednie bycia aktorką

„… Biorę w siebie treści trudne, mocne, czasem wulgarne. Pokazuję to przez siebie. Widz może wtedy powiedzieć: to jest Złe, ale ja taki nie jestem, bo pragnę Dobra. Dobrze, że kocham, bo ona nie kocha. Ta „ona”, ta zła na scenie, to jestem ja. Krzysztof kocha ludzi, ma pasję, chce naprawić świat, chce mówić o rzeczach, które bolą, o pewnych mniejszościach, o miłości, o pognębieniach ludzkich. Z kimś takim chcę iść dalej. Szukam prawdy jak górnik, boli mnie, kiedy nie mogę trafić. Ale wierzę w to, że ten genialny komputer mózg, oczywiście przy boskiej pomocy, pozwoli tej Prawdzie któregoś dnia się objawić.

– Jak to diagnozujesz, z reakcji publiczności?

Śpiewałam recital złożony z moich piosenek i wierszy Szymborskiej. Po występie podeszła do mnie kobieta zalana łzami. Powiedziała: „Boże, jak ja pani dziękuję, nie wiem, co się ze mną działo, to wszystko tak było, jakbym to ja robiła. To ja byłam tą dziewczynką z wiersza, która pociąga za obrus”. Oglądałam słynne „Dziady” w reżyserii Kazimierza Dejmka w roku 1968. Scena była pochylona do przodu. W pewnym momencie Gustaw Holoubek, grający Gustawa-Konrada, odwracał się i zaczynał mówić. Nie robił nic szczególnego. Nie epatował głosem, nie machał rękami, po prostu mówił, a ze mną działo się coś niewyobrażalnego. Przez całe lata zastanawiałam się, co on wtedy ze mną takiego zrobił. Doszłam do tego i jeszcze zdążyłam mu o tym powiedzieć… Otóż on mówił w moim imieniu. To ja byłam na scenie, to ja wadziłam się z Panem Bogiem. Aktorstwo Gustawa Holoubka było doskonałym przykładem na istnienie przezroczyste na scenie.

Stanisława Celińska: Moje ciało, moja prawda | Zwierciadlo.pl

Mirabelka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.