„… Lekcja zadana nam obojgu była więc całkiem jasna /zmaganie się z rakiem/: doprowadzić do równowagi między być i działać, między akceptacją siebie i determinacją w zmienianiu tego wszystkiego, co powinno być zmienione. „Być”- to znaczy: „odpuszczać sobie i pozwolić Bogu”, akceptować, ufać, wierzyć, przebaczać. „Działać” znaczy: przyjmować na siebie odpowiedzialność za to i tylko za to, co może być zmienione, a potem ciężko pracować nad zmianą. Oto cała mądrość wyrażona w prostej, głębokiej modlitwie:
Boże, obdarz mnie spokojem, bym zaakceptował
Rzeczy, których nie mogę zmienić,
Odwagą, bym zmienił rzeczy, które zmienić mogę
I mądrością, bym umiał je rozróżnić…”
Dojrzewałam do tej książki długo i ze smakiem. W końcu poczułam, że już czas i zamówiłam ją w Empiku.
Jestem głęboko poruszona treścią „Śmiertelnych nieśmiertelnych”/w podtytule: „prawdziwa opowieść o życiu, miłości, cierpieniu, umieraniu i wyzwoleniu”/ oraz formą przekazu. Chce mi się ją smakować jak suszone daktyle niespiesznie i z rozmysłem. Mimochodem aczkolwiek z należytą uwagą. Wreszcie znalazłam siostrzane odbicie dla swoich duchowych stanów. Czuję duchową więź z Treyą. Jej przemyślenia i sposób ujęcia obszarów duchowości jest mi szczególnie bliski. Gdy czytam opis jej mistycznego doświadczenia z dzieciństwa, wzruszenie wstrząsa mną od środka. Przypominam sobie pewny wschód słońca w Zawoi, na strychu, miałam może 19 lat, była czwarta rano. Obudziłam się JUŻ PO, ze zmienioną świadomością, z poczuciem, że dotykam Absolutu i doświadczam całą sobą obecności Boga. Czułam jedność, spokój, równowagę i stan najwyższej gotowości na przyjęcie tego przeżycia. Czułam jakbym się rozpływała, przenikała ze Wszechświatem. Teraz oddaję głos Treyi…
„… Miałam 13 lat. Siedziałam sama przed kominkiem, patrząc na ogień i nagle stałam się dymem z ognia i zaczęłam unosić się do góry, w niebo, coraz wyżej, aż stałam się jednością z całym wszechświatem/!/
– Nie identyfikowałaś się z indywidualnym ja i z ciałem?
– Kompletnie się rozpuściłam/!/, zjednoczyłam się ze wszystkim. W ogóle nie było indywidualnego ja
– Byłaś przytomna?
– Całkowicie
– Ale to było bardzo rzeczywiste, prawda?
– Całkowicie rzeczywiste. Czułam się tak, jakbym wracała do domu, jakbym wreszcie była tam, gdzie należę. Teraz umiem nazwać to wszystko-odnalazłam swoje prawdziwe Ja, Boga, albo tao itd- ale wtedy nie znałam tych terminów. Wiedziałam tylko, że jestem w domu, że jestem absolutnie bezpieczna, nawet zbawiona. To nie był sen; wszystko inne wyglądało jak sen, zwyczajny świat wyglądał jak sen; to było prawdziwe… Ten obraz z dzieciństwa-rozprzestrzeniania się i mieszania z całym wszechświatem- jest głównym motywem mojego życia. To jedyna rzecz, która naprawdę mnie wzrusza, wyciska łzy z oczu, pragnienia podążania ścieżką duchową…”
Kończę, bo uruchamia mi się chęć dokumentowania wszystkiego, skomentowania komentarzy i przypisów, podkreślenia każdego zdania, jak przy każdej książce, która mnie wciąga i ujmuje swoją magią. Nie mogę tu przecież przepisać całej książki. Po prostu MUSICIE JĄ ZDOBYĆ I PRZECZYTAĆ. Ciekawa jestem, jak będzie wtedy u Was?
Mirabelka
We absolutely love your blog and find nearly all of your post’s to be
what precisely I’m looking for. Does one offer guest
writers to write content for yourself? I wouldn’t mind creating a post or elaborating on some of the subjects you write in relation to here.
Again, awesome weblog!
Hi,
Thanks for supporting words! Your proposition is very interesting. I think, we could try co-operate.I’m waiting for suggestions. I’m willing to co-operate.
Mirabelka