Ten nieprawdopodobnie skromny człowiek był geniuszem gitary. Uwiódł go blues i dziewczyna o urodzie księżniczki. Niestety nie wyszedł na tym dobrze. W dzisiejszych czasach z pewnością przerobiony by został przez stylistkę- wizażystkę, z tego zarośniętego i mało zadbanego faceta, na super pociągającego celebrytę… Może lepiej nie?
Roy Buchanan został sklasyfikowany na 57 miejscu wśród najlepszych gitarzystów wszech czasów, a ja dopiero dzisiaj go odkrywam. Przez swe krótkie życie /49 lat/ nagrał 25 longplayów. Był prekursorem użycia telecastera w bluesie. Urodził się w czasie wybuchu II wojny światowej /wrzesień 1939r/, na terenie Arcansas, ale najważniejsza dla jego rozwoju okazała się Kalifornia. Gra w charakterystyczny, statyczny, bez żadnych popisów sposób. Tylko szczęka mu chodzi cały czas do rytmu. Ten luz i rzec by normalność mają właśnie najwięksi. On odkrył swojego drivera pod postacią gitary i szlifował swe umiejętności, wciąż je udoskonalając. Gdy przyszedł czas, stanął na scenie i zaczął dzielić się swym talentem. Aż do feralnej nocy 14 sierpnia 1988 roku, kiedy po kłótni z żoną, poszedł się napić w miejscu publicznym, skąd został zgarnięty przez policję i zatrzymany w areszcie. Rano znaleziono go powieszonego na kracie na własnej koszuli… Osierocił 6 dzieci i nas- biednych słuchaczy, nawet jeśli nie byliśmy jeszcze wtedy tego świadomi…
Mirabelka
film dokumentalny z 1971r: