Ostatnio wracam do wersji muzycznie wciąż mnie zaskakujących, korzennie rockowych, przyprawionych smakami i zapachami całego świata. Uwikłanych w tradycje osobiste i całych społeczności. Uwielbiam takie mieszanie kultur, szczególnie w muzyce. Dla mnie stanowi ono „wartość dodaną” do już i tak wartościowych samych w sobie utworów. Od lat fascynuje mnie Led Zeppelin. To, jak rozwija się na przestrzeni… 50 lat Robert Plant, jest naprawdę godne zgłębiania i czerpania garściami. Cóż tu dużo mówić, dla mnie głos Pana Planta ma wartość terapeutyczną. To, co on robi ze swoim talentem, jest najlepszym wyjściem z sytuacji, jaką jest życie.
Warto pamiętać, że w latach 2001-2007 Plantowi towarzyszył przeciekawy zestaw muzyków pod szyldem „Strange Sensation”, skrzykniętych od innych ciekawych brzmień tworzonych m.in. z Tinariwen, Brianem Eno, czy Portishhead.
Mirabelka
Dla mnie jest to tak niesamowita wersja „Hej Joe”, że wprost oniemiałam, osłupiałam i stanęłam w zachwycie! Chwilo trwaj!!! Nie wiem, jak wy, ale ja czuję obecność Jimiego na scenie. Pomiędzy muzykami wytwarza się owa magiczna więź, którą możemy upajać się razem! Dlatego słucham, słucham, słucham… i nie chcę przestać!
M.