Marcin Król o naszych czasach

Marcin Król – ur.1944, filozof, historyk idei, wykłada, pisze książki – ostatnia to „Europa w obliczu końca”.

zdj. Adam Kozak/NEWSPIX

Chcę się z Wami podzielić fragmentami wypowiedzi Pana Marcina, w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim w Gazecie Wyborczej /8-9 lutego 2014/, które mnie wyjątkowo poruszyły.

„Nic nie robiąc, hodujemy siły, które zmieniają świat po swojemu i nie będą negocjować…

Żyjemy w świecie, gdzie 85 osób ma majątek większy, niż połowa ludzkości, czyli 3,5 miliarda ludzi. Sytuacja absolutnie chora.

Jest granica, której nie da się wytyczyć przy pomocy ekspertów, ale ona co jakiś czas się ujawnia. Granica – najogólniej mówiąc  niesprawiedliwości. I tak to sobie trwa i trwa, aż pojawia się iskra i następuje wstrząs.

Rewolucja.

-Zmiana. Bunt dużej grupy ludzi, którym niepotrzebnie stworzono nadzieję. Bo społeczeństwo stwarza dziś nadzieję, daje obietnicę i jednocześnie nie umie się z niej wywiązać. Na tak masową skalę nie było tego nigdy wcześniej. Edukuje się miliony ludzi, pokazuje im powab świata, puszcza seriale i wciska do rąk poradniki, które krzyczą: ”możesz więcej”, ”rozwijaj się”, ”ulepszaj”, ”żyj pełną piersią”.  Następnie pokazuje im się figę z makiem.

 Z pańskiej książki: ”Mamy do czynienia z umiarkowanym kryzysem gospodarczym, poważnym kryzysem politycznym, dramatycznym kryzysem cywilizacyjnym i być może śmiertelnym kryzysem duchowym”. Co to jest śmiertelny kryzys duchowy?

– Przestaliśmy stawiać sobie pytania.

Jakie?

– Metafizyczne. Nikt nie rozważa na przykład, skąd się bierze zło. To pytanie było źródłem intelektualnego postępu Europy przez 18 stuleci.

Źródłem wszystkich naszych problemów jest upadek myślenia. W gruncie rzeczy o to chodzi. Myślenia, które traktowało samo siebie nieprawdopodobnie poważnie. Skupić się i przeczytać cztery kolumny czegoś istotnego bez żarcików, przerywników, czegoś, co nie zostało umajone atrakcyjnymi zdjęciami, filmikiem – to jest dziś wyczyn jak wyprawa na Marsa.

Jak żyć? – pytanie Paprykarza.

– Nie! ”Jak żyć?” to właśnie typowe pytanie współczesne. Znajdzie je pan – wraz ze wszystkimi możliwymi odpowiedziami – w tysiącach poradników, które zalegają w księgarniach. Nieustanne pytanie: ”Jak żyć?”, wynika z fałszywego przekonania, że można posiąść instrukcję obsługi życia, w punktach się do niej zastosować i w gruncie rzeczy zwolnić z myślenia. Czyli kolejny raz lądujemy w ramionach ekspertów, którzy mają wziąć od nas ciężar odpowiedzialności.

Nie pytajmy: ”Jak żyć?”, ale: ”Po co?”. To jest pytanie najbardziej podstawowe, które przestaliśmy stawiać.

”Ości” pan czytał?

– To, zdaje się, jakaś modna powieść Karpowicza. Cała Warszawa się zachwycała.

Tam jest opis inteligenckiego domu. Spodoba się panu: ”Na najwyższej półce, do której już się nie sięga, stali Dostojewski i Conrad. Pisarze odpowiadający na pytania, których już nie ma”.

– To prawda.

Czym jest honor? Czym jest sumienie? Co to znaczy odpowiedzialność w życiu prywatnym i publicznym?

Może na te wielkie pytania nie ma odpowiedzi i my to po prostu wiemy?

– Oczywiście. Odpowiedzi ostatecznych nie da się znaleźć. Ale sens życia na tym polegał, że się ich szukało. Dziś człowiek uważa, że skoro nie ma odpowiedzi, no to co sobie będzie zawracać głowę pytaniem, skąd zło.

Zawsze tak było. Zawsze większość ludzi krzątała się wokół swoich spraw i nie pytała, skąd zło albo po co żyć.

– Jest istotna różnica. Zaczęliśmy od Flauberta, którego wziął pan z półki. Dramat Madame Bovary, Juliana Sorela, bohaterów Conrada – w odróżnieniu od naszych dramatów – polegał na tym, że byli ludźmi, którzy zdawali sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów. To, czy czynili dobrze, czy źle, słusznie, zgodnie ze zobowiązaniami, jakie złożyli innym, to były dla nich pytania zasadnicze, na które musieli sobie odpowiedzieć, a brak odpowiedzi był źródłem przeżyć i wielkich cierpień. Dzisiaj brak odpowiedzi nie boli.

Dlaczego stawianie pytań jest takie ważne? PKB od tego nie wzrośnie.

– Stawianie podstawowych pytań pozwala mi formułować cele, a więc żyć w świecie, który kształtuję, a nie w świecie, do którego się dostosowuję. My się już tylko dostosowujemy, co widać właśnie po rosnącej ilości poradnictwa wszelkiej maści. W możliwość radykalnej zmiany świata przestaliśmy wierzyć. Bezrobocie? Przecież ono jest strukturalne, niewiele się da z nim zrobić. Rozwarstwienie społeczne? To nieodłączny element rynku, trudno, co robić. Niskie płace? No cóż, taki mamy rynek pracy. I tak dalej.
Naszą niemoc widać też po braku jakiegokolwiek myślenia utopijnego, ideologicznego. Nikt nie projektuje świata na nowo…

więcej: http://wyborcza.pl/magazyn/1,136528,15414610,Bylismy_glupi.html

Czy aby  na pewno nikt nie projektuje świata na nowo? To by było ogromnie smutne.

Mirabelka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.