Jan Wołek – ur. w 1954 roku polski poeta, muzyk, autor tekstów ok. 800 piosenek, z których wiele zdobyło dużą popularność, pisarz, malarz, karykaturzysta. Przedstawiciel nurtu zwanego „poezją śpiewaną”. Zagrał ponad 3000 koncertów. Wielokrotnie uczestniczył w świnoujskiej FAMIE. Dwukrotnie wygrał Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie. Urodzony Warszawianyn, z wyboru wyznawca Kazimierza leżącego nad Wisłą… Jego wczesne pieśni były „etycznym i estetycznym wstrząsem”…
To tylko liczby, daty, stwierdzenia.
Ale dla mnie dalej jest Kimś Wyjątkowym, obdarzonym iskrą bożą. Ma zdolność do łapania rzeczywistości pajęczyną poezji. Robi to w taki sposób, że jego słowa trafiają w samo centrum mojej świadomości. Wychowałam się na Jego piosenkach, tekstach; wciąż bliska mi jest ta wrażliwość. Nikt tak nie grał na gitarze jak On. Te charakterystyczne, nieco podwyższone i zakręcone dźwięki towarzyszyły wielu ważnym wydarzeniom w moim życiu.
Jan Poprawa ujął to idealnie : ” Jest dziś prawdopodobnie najwybitniejszym polskim poetą piosenki. Poetą wyrażającym językiem śpiewanej miniatury najprawdziwszą prawdę swych bohaterów, ludzi. Chyba tylko ś.p. Jonasz Kofta w najpiękniejszych swych utworach latał równie wysoko…”
Mirabelka
link do strony wielbicieli multitalentu Jana Wołka:
http://www.janwolek.com/wolek_piosenka.html
„Moja kochana normalka”
DLA JEDNEGO WARIATA, CO ZA MNĄ LATA
muzyka: Jan Wołek
wykonawcy: Jan Wołek;
Maciej Maleńczuk
Drogi Panie Janku, dzwonię ot tak sobie
Dawno nie widziałem Pana
Ludzie u nas mówią – ludzie jak to ludzie
Że się Panu źle układa
Przecież sam Pan kiedyś mówił
Psy szczekają, a karawana jedzie dalej
Więc jak można tak się martwić, proszę Pana
Mówił Pan, że los to guzik, przedmiot głupi i niewielki
Jak odpadnie pozostanie zawsze coś na kształt pętelki
Pyta Pan, co u mnie słychać – dzięki Bogu jakoś leci
Tylko po co o to pytać, przecież zna już Pan te rzeczy
Idzie wiosna, ludzie młodsi, pąki już na drzewach pękły
Mówią – nie do roz wi nię ty
Siostry chodzą w jasnych sukniach, lecą kartki z kalendarza
Mdłym zapachem czuć od kuchni, więcej nic się nie przydarza
Mur ceglany, żużlu hałda i jak zawsze drzwi zamknięte
Na znak Trójcy Prze naj świę tszej
Pyta Pan, co u mnie słychać względem czucia
Wie Pan, tu jest dość przyjemnie
To i lepiej zaraz jak nikt nie dokucza
Tylko czasem coś tak we mnie
Gada cicho a dobitnie
Tak, że muszę proszę Pana, czy mi chce się czy się nie chce
Spełniać wszystkie przykazania
I byłoby całkiem dobrze, gdyby nie to, że już nie wiem
Jak to jest z tym, Panie Janku
Czy nas dwóch jest czy ja jeden
Za kominem ruda wrona przycupnęła w czarnej komży
Słyszy Pan? to dzwonią dzwony, dzisiaj będę służył do mszy
Słyszy Pan? to dzwonią dzwony, ordynator na obchodzie
Dobry jak sam ksiądz dobrodziej
Czemu w koło tyle ludzi?
Słyszy Pan? znów dzwonią dzwony
Żegnam, już nie będę nudził
Żonie prześle Pan ukłony
Ludzie krzyczą, wrona spadła, rozkraczyła się na murze
Może wpadnie Pan na dłużej?