Greenleaf

Ta muzyka jest w sam raz na grudzień. Gdy nastał zimny ciemny czas. Ona nas przeprowadzi przez zamarzniętą krainę bezpiecznie, z dala od poganiacza mrożonych serc. Uważajcie na tego tam jegomościa w opończy naciągniętej podejrzliwie do granic możliwości. Jego oczy są zbyt rozbiegane i nie wróżą nic dobrego. Trzeba tylko wstrzymać oddech zbliżając się do niego. Co prawda jesteśmy niewidzialni, ale zdradzi  nas ciepłe powietrze. To musimy jeszcze dopracować. Tymczasem nasiąkajmy muzyką.

Greenleaf– to czwórka z  w Szwecji, od prawie 20 lat dokonuje wykopalisk w obrębie rocka, w bliskich mi klimatach. To mocne przestrzenne granie, pełne skalnej energii i szlachetnych kamieni. Wzruszam się słysząc pozdrowienia z zaświatów od Morrisona i Hendrixa, a także od obecnych tu i teraz Siena Root i Grusom. Ta wyprawa musi się skończyć dobrze! Zaczynamy od płyty sprzed dwóch lat Rise Above the Meadow, tak na rozgrzewkę. Potem najnowszy album Hear the Rivers; obie wydane przez austriacką niezależną wytwórnię Napalm Rec.

Mirabelka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.