Grażdanskaja Oborona

Moja miłość do Gr. Ob. wybuchła nieoczekiwanie i nieroztropnie w pewien zwykły, zimny kwietniowy wieczór. A przecież nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Zaczęło się niewinnie. Przypomniałam sobie o Oldze Arafiewej, u której natknęłam się na piosenkę autorstwa Yanki Diagilewej. Zastrzygłam uszami: kto zacz? Czym prędzej zamówiłam książkę  Konstantego Usenko Oczami radzieckiej zabawki i odleciałam… Omsk, Syberia, rosyjska awangarda, stakany portwaina obserwowane przez brudne szyby, szagi po Pitrze, kopalnia diamentów w punkowym undergroundzie, teksty tak żywe, jak rany sypane solą. Mogę i chcę być jednak tylko obserwatorem. Większość z tych ludzi jest już po drugiej stronie. Na szczęście pozostawili po sobie tak wiele, że wystarczy na niejedno życie. Czuję na sobie odpowiedzialność dania świadectwa jako ocalona. Trudno nazwać to kontynuacją, bardziej tworzeniem swojej wizji świata przy czerpaniu inspiracji z twórczości innych. To szalenie otwiera i dodaje sił w drodze.

Opowiem ci o buncie, który wypływa ze mnie tak naturalnie jak nieposkromiona syberyjska rzeka, jak słowa w idealnym języku. Opowiem o latach z wykrzykiwanym „nieeee” na tysiąc sposobów. O wolności, z którą zbratałam się dawno temu i o przymusie wyrażania siebie każdą komórką i chwilą. Ale jeszcze nie teraz.

Mirabelka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.