Zespół Gong – to prawdziwa machina muzyczna, ożywiana na przestrzeni 4 dekad istnienia /z przerwami/ przez 38 twórców!!! Nagrali kilogramy taśm materiału muzycznego, który długo jeszcze będziemy odkrywać. Krytycy zaliczyli ich do nurtu progresywnego, psychodelicznego rocka. Jednym z wokalistów w tej sepergrupie był mój faworyt Steve Hillage. Przedziwna muza, miejscami przypominająca eksperymenty Franka Zappy, z mocną sekcją rytmiczną, kosmicznymi wokalami i bąbelkami psychodelii. Dzisiaj, przyznaję brzmi nieco archiwalnie. Czy warto posłuchać, oceńcie sami. Mirabelka