Gary Moore– to kolejny już nieżyjący gitarzysta słuchany przeze mnie na fali dobrych, korzennych wspomnień. Jego szalenie emocjonalny sposób gry w połączeniu z dystansem i poczuciem humoru, szczególnie mnie ujmuje w ponure zeszmacone zgniłymi liśćmi przedpołudnia, takie jak dziś tj. 17. października 2015 roku…
G.M. urodził się w Belfaście w 1952 roku i od 16 roku życia wymiatał w grupie Skid Row, /nie mylić z glam-rockową kapelą o tej samej nazwie!/ na zaproszenie wokalisty Phila Lynotta.
Zasłuchany w Hendrixa, Mayalla i Petera Greena, moim zdaniem przerósł mistrzów. Posłuchajcie jego wersji „Hej, Joe”, „Voodoo Child”, czy „Blues for Greeny”. Ciekawostka: płytę w hołdzie Peterowi Greenowi nagrał na gitarze Gibson Les Paul 59, którą kiedyś podarował mu właśnie Green. Po jakimś czasie szyld ze Skid Row zmieniono na Thin Lizzy i odtąd potoczyło się szalone kotłowanie na scenie w blasku jupiterów, wśród tłumów wciąż nie mających dość i wołających more, more… Serce Garego powiedziało dość, we śnie, 6 lutego 2011roku, podczas wypoczynku w Hiszpanii…
Mirabelka
link to official web:
http://www.gary-moore.com/