Podejrzewano, że jest mężczyzną, nazywano „Świętym potworem”,”wielką czarownicą brazylijskiej literatury”. Krytycy uważali, że pisze lepiej, niż Borges, a gdyby Kafka był kobietą, pisałby tak, jak ona…
Jej kocia, wschodnioeuropejska twarz, niski głos, wrodzona dystynkcja, przełamana pewnym rodzajem bezczelności…wszystko to budziło w ludziach prawie nienormalne namiętności, aż się sama bała… Niektórzy mówią, że wyglądała jak wilczyca… Dzieciństwo spędziła w skrajnym ubóstwie, w „przymusie radości” narzuconym przez siebie samą jako sposób na radzenie sobie ze śmiertelną chorobą matki… Ta zmarła, gdy Chaja miała 11 lat, a niedługo potem ojciec. Poczucie osierocenia i winy, że nie udało jej się uratować matki, tudzież inne traumy dzieciństwa, pozostawiły w niej ciągle odnawiane w dorosłym życiu blizny.
z artykułu „Trochę jeleń, trochę tygrys”- Wysokie Obcasy,25 sierpnia 2012
„Intensywność dialogu wewnętrznego i poziom introspekcji są dla niej samej nie do wytrzymania. Z pisarskiego punktu widzenia to dar, z czysto życiowego- przekleństwo…
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/51,100958,12346187.html?i=2
„Pocieszeniem jest dla niej macierzyństwo, próbuje przekonać samą siebie, że gdyby miała wybierać między literaturą i macierzyństwem, wybrałaby bycie matką. Kocha synów bezgranicznie, ale żyje w rozdwojeniu- całe dnie spędza na sofie z maszyną do pisania, a bawiący się obok chłopcy mają prawo jej przeszkadzać. Młodszy syn, Paolo wspomina, że matka zawsze sprawiała wrażenie lekko nieobecnej. Starszy- Pedro choruje na schizofrenię…
Pod koniec życia pisze: „Pisanie może doprowadzić do szaleństwa. Trzeba prowadzić spokojne życie middle class. Inaczej to niebezpieczne”.
Zapłaciła wysoką cenę za nieustanne dążenie do życia w zgodzie ze sobą i wyrażania siebie poprzez twórczość. Czy mogła żyć inaczej? Czy musiała aż dzwonić do samej siebie, żeby mieć namiastkę kontaktu z ludźmi? O przyjaźń ubiegać się podaniem?
Mirabelka