Od wczoraj króluje we mnie podniosły nastrój, pełen krwistych wyrazistych uczuć, ciągnących się od wkur…. i buntu… przez współczucie… po tęsknotę, refleksję, melancholię… powodujących ów stan wewnętrznego rozpulchnienia. Jest on niezbędny do przyjmowania i dawania, czyli wymiany. Są to przedmurza tworzenia.
Od wczoraj przypominam sobie wspaniałych polskich bardów lat 80-ch. Ożywają wspomnienia, poruszone z pewnością pogrzebem Generała… W końcu śmierć nas wszystkich połączy…
Andrzej Garczarek /ur.1947/ zajmuje w moim świecie szczególne miejsce. Wychowywałam się na jego poezji, jak to się wtedy mówiło śpiewanej. Wychował mnie też Piotr Kaczkowski i jego natchnione audycje muzyczne zmieszane z melorecytacją, a także Maciek Zembaty ze swoim niesamowitym magazynem literacko – muzycznym „Zgryz”. Właśnie tam po raz pierwszy usłyszałam Garczarka i pamiętam, jak długo byłam w szoku. Poraził mnie sposób jego śpiewania i teksty, zawsze będące „o czymś”. Dla mnie są one gotowymi scenariuszami filmowymi.
Panie Andrzeju, piszę to w hołdzie dla Pana. Jestem. Pamiętam. Ocalałam. Dzielę się.
P. s. Wyjątkowe podziękowania za: „Literacko – muzyczny kantor wymiany myśli i wrażeń”.
Mirabelka