Byłam, zobaczyłam, wróciłam z koncertu Patti Smith nasycona i zachwycona. Miałam poczucie, że uczestniczę w wyjątkowym wydarzeniu. Patti to jest naprawdę Ktoś!!! Autentyczna, pełna pozytywnej energii z szaloną r’ n’ rollową duszą, pomimo 68 lat. A przy tym… jak to oddać najtrafniej… normalna, bez nadęcia i gwiazdorzenia. Spodobał mi się czyjś komentarz po koncercie, wcale nie zarzut, że jedyną scenografią, były dżinsy pieśniarki…
Podsłuchane od dziewczyn urodzonych z pewnością po ’89, w drodze powrotnej: „No wiesz, Kora, to by też tak bardzo chciała… ale wiesz… Patti ma już specjalne miejsce na niebieskim firmamencie, a pani Kora… niestety… też by tak chciała…”
Więcej napiszę potem, gdyż teraz jest inna sprawa nie cierpiąca zwłoki. Przygotowując posta o Patti Smith, natknęłam się na niezwykłą kapelę z balladami na koniec świata Crippled Black Phoenix. Zaczęłam słuchać ich podwójnego albumu z 2012r „Mankind” i tak mnie wciągnęło, że nie mogę przestać. To, że pobrzmiewają w nim echa z Pink Floyd /Meedle, Atom Heart Mother/czy reminiscencje z Wishbone Ash, w moim mniemaniu działa tylko na korzyść. Muzycy ze składu CBP są uważnymi uczniami i skrzętnie odrobili lekcje z historii muzyki rockowej. Tworzą pod tym szyldem od 2004 roku, za sprawą muzyków związanych z Mogwai i Portishead.
Aktualny skład:
Justin Greaves – ex Iron Monkey, filar zespołu, multiinstrumentalista, gitary, banjo, piła muzyczna, sampling, efekty
John E. Vistic – wokal
Karl Demata – gitara
Christian Heilmann – bas
Merrijn Royaards – perkusja
Daisy Chapman – klawisze
Charlotte Nichols – skrzypce, damski wokal
Charyzmatyczny wokalista Joe Volk współpracował m.in z Robertem Plantem, co pozytywnie rockowało, ale niebawem nastąpiły zmiany na wokalu w postaci Matta Simpkina i Johna E. Vistica…
recenzja płyty:
http://www.magazyngitarzysta.pl/muzyka/recenzje/9057-crippled-black-phoenix-mankind-the-crafty-ape.html
Mirabelka